WARZECHA Aleksander
WARZECHA Aleksander, urodzony w 1916 r. w Janowcu gm. Radomyśl Wielki. Wybuch wojny w 1939 roku zastał go w czynnej służbie 3 Pułku Strzelców Podhalańskich z tego faktu brał udział w walkach tego pułku od Pszczyny do linii Sanu. Następnie dostał się do niewoli niemieckiej, skąd zbiegł i wrócił w rodzinne strony.
W roku 1944 wstąpił do AK do plutonu Józefa Grzecha s. Jana z Janowca, placówka „Danuta” działającej na terenie Radgoszczy. Za przynależność do AK był w roku 1946 dwukrotnie wzywany do UB w Mielcu, proponowano mu przystąpienie do współpracy i zapisanie się do PPR w zamian za puszczenie w niepamięć jego działalności w AK, kategorycznie nie zgodził się na współpracę. 12 Czerwca 1947 r. dwóch ubowców z Mielca przyjechało na rowerach do Janowca z zawiadomieniem, aby Aleksander zgłosił się nazajutrz o godz. 11-tej w urzędzie UB, mieszczącym się w narożnej kamienicy w Rynku.
Po zgłoszeniu się został zamknięty w celi, przypadkowo spotkał go tam Andrzej Jarosz z Radomyśla, później został przeniesiony go do innej celi, gdzie przetrzymano go do godz. 19-tej. W tym czasie przygotowano zasadzkę w lesie Piątkowskim, wysłano dwóch funkcjonariuszy z bronią, którzy go znali i czekali na niego za starym dębem. Gdy Warzecha zwolniony z UB nadjechał, został ostrzelany z broni maszynowej, otrzymał pięć pocisków w głowę i siedem w pierś. Ofiara wpadła do przydrożnego rowu. Przejeżdżający tamtędy gospodarze m.in. W. Dąbek dał znać sołtysowi i powiadomili posterunek MO w Wadowicach. Zjawił się również komendant MO z Mielca, który polecił przewiezienie zwłok furmanką do stodoły Leśniczówki w Piątkowcu. Nazajutrz w domu Warzochów zjawił się komendant Woźniak z sześcioma ubowcami na przesłuchanie rodziny, czy wiedzą, do kogo udał się Aleksander, a szczególnie czy wiedzą, że na UB.
Oznajmił, również, że Aleksander został zastrzelony i leży w stodole w Piątkowcu. W kilka dni po pogrzebie brat zamordowanego został wezwany na UB, gdzie był przesłuchiwany czy wiadomo mu, kto zabił brata, grożono mu bronią i bito, ponieważ nie wyjawił, co mu wiadomo, został zmuszony do podpisania oświadczenia, że nie zna sprawców i nie powie nikomu o przesłuchaniu.
Po czterech dniach po pogrzebie przyszło zawiadomienie z Prokuratury z Tarnowa o umorzeniu śledztwa z powodu braku dowodów.
Zwłoki Aleksandra po przewiezieniu z Piątkowca zostały pochowane na cmentarzu parafialnym w Zdziarcu.
Na pamiątkę tej śmierci w lesie Piątkowskim postawiono małą kapliczkę po lewej stronie drogi kilkaset metrów przed Leśniczówką.
(Opracowano na podstawie relacji brata Franciszka).