Historia miasta

Rok 1475, Pierwsza wzmianka o Radomyślu

RADZIEMYŚLICE, Radzyemyslicze, Radziemysl, dziś RADOMYŚL WIELKI, osada, wieś, powiat pilzneński, parafia św. Michała, właścicielką była Anna dziedziczka de Trczyana (Trzciana), żona Jana de Radzyemyslicze (materiały z archiwum na Wawelu).

Rok 1581, Wykaz przywilejów nadanych miastu Radomyśl przez króla Stefana Batorego

  1. 1581 r. Dnia ostatniego miesiąca stycznia w Warszawie przywilej Stefana króla Polski mocą którego:
  2. Na terenie wsi Ruda i Dulcza Mikołaja Firleja z Dąbrowicy, kasztelana bieckiego, zwłaszcza zaś jego wspólniczki 1*), dziedzicowi lokalizacja miasta Radomyśla wspomnianemu Firlejowi zostaje przyznana.
  3. Temu miastu prawo niemieckie magdenburskie zostaje nadane, zatem ono od jurysdykcji wszystkich i poszczególnych wojewodów, kasztelanów, starostów, dzierżawców, burgrabiów, podkomorzych, sędziów, podsędków, urzędników i innych dygnitarzy i przedstawicieli Królestwa zostaje wyłączone tak, że wobec nich nie odpowiadają ani do nich niech kar nie płacą a tylko wobec wójta swojego, wójt zaś wówczas istniejący wobec pana swojego dziedzica, nie inaczej jak według prawa niemieckiego sprawy dochodzącym odpowiadać będzie obowiązany, temu wójtowi wówczas będącemu, w sprawach wymienionych karnych i jakichkolwiek innych osadzenia, uzasadnienia, karania, ścinania i spalania jako prawo niemieckie nakazuje, pełna własność zostaje nadana.
  4. Targi coroczne, pierwszy na święto Nawiedzenia Błog. Marii Panny (2. II) drugi na święto św. Michała Archanioła (29. IX), targi zaś tygodniowe w każdą ferię drugą (w poniedziałek) do odbywania zostają ustanowione.
  5. Wszystkim to miasto zamieszkujących tak mieszczanom jak podmieszczanom uwolnienie od podatków królewskich i państwowych na okres 4 lat od daty obecnego przywileju liczonych zostaje nadane.
  6. W tym mieście rzemieślników wszelkich zawody wobec Kolegium według zwyczaju innych miast swobodne zostają przyznane.

1* Przypuszczalnie mowa o wspólniczce Annie, żonie Jana de Radzyemyslicze.

Rok 1583, I Księga wójtowska

Zachowało się kilka tomów Księgi wójtowskiej Radomyśla od roku 1583, znajdują się w Centralnym Archiwum Historycznym miasta Lwowa. Niestety, pisane ręcznie, różnym charakterem pisma i są mało czytelne. Dla przykładu zamieszczam dwie pierwsze strony.

 

 

Rok 1596, Przywilej nadany przez Zygmunta III

1596 r.  Dnia 10 miesiąca maja w Warszawie na zjazdach królestwa generalnych przywilej Zygmunta III króla Polski, mocą  którego targi coroczne dwa przez Stefana króla Polski przyznane zatwierdza się a nadto nowe targi, pierwszy na święto Świętego Filipa i św. Jakuba Apostoła (1.V), drugi zaś na dzień święta Św. Agnieszki Panny (21.I) oraz wszystkie czasy zostają ustanowione.

Rok 1631, Przywilej nadany przez Zygmunta III

1631 r.  Dnia 15 miesiąca marca w Warszawie przywilej Zygmunta III króla Polski, za przyczyną którego do targów corocznych, według przywilejów odbywać się mających,  nowe targi również coroczne, mianowicie pierwszy na ferię drugą po Niedzieli Wspomnienia (w poniedziałek po Niedzieli Palmowej), drugi na uroczystość Wszystkich Świętych (1.XI), trzeci na święto Św. Wawrzyńca Męczennika (10.VIII) w poszczególnych latach do odbywania zostaję ustanowione.

Rok 1761, oryginalny dokument Augusta III nadający miastu Radomyśl dodatkowy jarmark tygodniowy

August Trzeci z Bożey Łaski Król Polski, Wielki Książe Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Kijowski, Wołyński, Podolski, Inflantski, Smoleński, Siewierski, Czernichowski, a Dziedziczny Książe Saski  y Elektor.

Oznaymuiemy ninieyszym Listem Przywilejem naszym, wszem wobec y Każdemu zosobna Komu o tym wiedzieć należy. Iż chcąc aby Kray Państw Naszych tak koronnych iako y W.Z.Litewskich, y w nim obywatele iako nayobfitsze fortun, y dobrego mienia mieli pomnozenia, naten tedy Koniec za Instancyą Urodzonego Eliasza Wodzickiego Starosty Stopnickiego Umyśliliśmy Jarmark ieden Tygodniowy do Roku do Miasta Jego Dziedzicznego Radomyśl nazwanego w Wojewodztwie Sandomierskim, a Powiecie Pilznińskim leżącego, w Wigilię Wniebowstąpienia Pańskiego zaczynamaiący się naznaczyć, iakoż ninieyszym Listem Przywilejem naszym naznaczamy, Ktory Jarmark przez Tydzień cały wiecznemi czasy odprawiać się będzie powinien, bez przeszkody iednak pobliższych Miast y Miasteczek na których to Jarmark do pomienionego Miasta Radomyśla wolno będzie wszelkiego narodu Kupcom, y innego stanu Ludziom Przekupniom przyiezdzać, tamże Towary przedawać, zamieniać Bydła rogate y nierogate przypędzać, przyprowadzać y inne sprawy uczciwe, y Kontrakty stanowić, zawierać pod wolnoscią y bespieczeństwem Prawem pospolitym przyiezdzaiącym y wyiezdzaiącym na Jarmarki warowanemi, takich tylko nie przepuszczając, ktorych y Prawa pospolitego od spotkowania z dobremi oddzielaią y onego zabraniają.

Prawo nasze Królewskie Rzeczypltey Kościoła Katolickiego Rzymskiego wcale zachowując. Na co dla lepszey wiary przy podpisie Ręki Naszey, Pieczęć Koronną przycisnąć rozkazamy.

Dam w Warszawie dnia XV miesiąca maja Roku Pańskiego MDCCLXI Panowania naszego XXVIII Roku.

August Rex

Jarmark Tygodniowy w Wigilię Wniebowstąpienia Pańskiego zaczynać maiący się Miastu Radomyślowi w wojewodztwie Sandomirskim a powiecie Pilzninskim leżącemu urodzonego Eliasza Wodzickiego Starosty Stopnickiego Dziedzicznemu pozwala się.

Antoni Sikorski J.Kr. Mci

y Pieczęci Kor. Sekretarza

 

Rok 1873 Radomyśl, tak o parafianach pisał ks. Stanisław Augustyniak, 

(Ks. A.) daleko i szeroko szukać trzeba miasteczka, któreby pod względem handlowym było tak rozwinięte jak Radomyśl. Handel w Radomyślu ogranicza się na samą trzodę, czyli jak nazywają na „towar”. W Radomyślu dwie klasy mieszkańców istnieją: arystokracya i klasa rzemieślnicza. Do arystokracyi należą kupcy, i ci prawie nigdy swego syna nie żenią z córką rzemieślnika, ni też córki niewydają za rzemieślnika, tylko związki małżeńskie zawierają po największej części między sobą, rzadko nawet pojmują żony z obcego miejsca, gdyż takowe małżeństwa jak sami twierdzą niudają się. Arystokracya Radomyślska ma nawet swój osobny cmentarz.

Kupców w Radomyślu znajduje się 19, i ci albo pojedynczo, albo w spółce handel prowadzą; inni mieszkańcy Radomyśla są u nich pomocnikami, albo z niemieckiego wyrazu „trejberami” lub „cłekami” zwani. Kupiec daje pomocnikowi albo wspólnikowi pieniądze, ten puszcza się w drogę; od jednych rozchodzą się po Galicyi, od drugich udają się do Rosyi, gdzie za Kijów albo do Czarnego morza dochodzą, gdy znowu inni do Mołdawii lub Węgier. Gdy pomocnik sztukę składającą się z (są to ich wyrazy) 300-400 lub 500 kawałków zakupi, telegrafuje do kupca i uwiadamia go, że towar jest w drodze. Ten na oznaczony czas spieszy do Czarnej lub innego miejsca, gdzie na kolej ma być ten towar przyjęty, tam sortuje, przebiera i te wybrane daje na kolej, czy i jak mówią ładuje i koleją posyła do Oświęcimia lub Biały, a gdy tu nie sprzedadzą , do Ostrawy. Do Oświęcimia i Biały, lub Ostrawy sami kupcy jadą i to co tydzień – inni wprost wysyłają do Wiednia gdzie pomocnicy, albo wspólnicy prawie stale mieszkają, ten towar z kolei odbierają i kupcom wiedeńskim, albo też z Niemiec przybyłym sprzedają. Radomyślanie bardzo dużo na wystawę wiedeńską liczyli, tymczasem wystawa ich zawiodła i kilkadziesiąt tysięcy stracili. Chłopiec zaledwie 10-ty rok ukończywszy, niemyśli już więcej o szkole, ale rzuca się do tego zawodu i początkowo pędzi trzodę do Czarnej za dziennym wynagrodzeniem jednego złr. Kupcy bardzo dobrze płacą pomocników i treiberów, bo od 5 do 15 złr. tygodniowo podług zdolności, do tego kolej, wikt i przyodziewę ile zedrze.

Mając tak korzystne widoki bez mozołu szkolnego, mało znajduje się inteligencyi z Radomyśla – jeden ksiądz, jeden kleryk i aspirant pocztowy, na tem kończy się cała inteligencya pochodząca z Radomyśla. Najbogatsi kupcy posyłają swoje dzieci obecnie do szkół, ale rozmawiając z nimi mówią: niech skończy parę klas realnych, a potem ich weźmiemy do handlu. Gdy pomocnik udaje się na Podole – do Rosyi lub Wołoszczyzny, pozostaje tam kilka miesięcy, a często nawet i cały rok. Kupiec w tydzień gdy odbierze towar i takowy spienięży, posyła mu pieniądze za które nowy towar znowu nabywa. Na jedną tylko Wielkanoc, każdy choć i najdalej oddalony przyjeżdża do Radomyśla, w Wielkim tygodniu idą do spowiedzi, a w Wielki piątek i sobotę stoją u grobu Pańskiego, a w czasie Rezurekcyi i w Wielkanoc strzelają, a w drugie święto po porannej Mszy ś. opuszczają Radomyśl na parę miesięcy lub na cały rok.

Obrót pieniężny jest bardzo znaczny, miesięcznie radomyślscy kupcy mają w handlu do 250,000. Radomyślanie bardzoby się mieli dobrze, gdyby te pieniądze były wyłączną ich własnością, niestety są to pieniądze pożyczone i to na procent bardzo duży, procent żydowski 2/00, 3/00, 4/00 miesięcznie. Kredyt u żydów mają nieograniczony, gdyby dziś zbankrutował, dziś żyd dałby mu jeszcze drugie tyle na prosty weksel, bez żadnej gwarancyi. Ubolewać należy, że tak przemyślne miasteczko jak Radomyśl niema kasy Oszczędności, lub innego zakładu kredytowego, z któregoby bez lichwy pieniądze pożyczać mogli.

Radomyśl od czasu spalenia się w r. 1863 bardzo się podniósł, piękne powstały kamienice, błota które niegdyś słynne były, dziś znikły już pod brukami – nawet i Rada Powiatowa Mielecka w jednej ulicy zrobiła gościniec, a przez miasto już przeszło rok robi, i Pan Bóg raczy wiedzieć, kiedy będzie ukończony. Zgórska ulicę Rada powiatowa oddała za kontraktem Dziekanowi, który miał ją ukończyć do 1 października, tymczasem dzisiaj 24 września, a robota jeszcze nie rozpoczęta. Prawda że cholera była silna, i ten jest sądzę dostarczający powód do uniewinnienia.

Gdy Radomyślanie za handlem się w świat puszczają, Radomyślanki zacne i poszanowania godne osoby pod względem moralności zajmują się tymczasem gospodarstwem domowem i gruntowem. Grunta około Radomyśla są bajecznie drogie, bo Radomyślanin, gdy zarobi w handlu zaraz kawałek gruntu kupuje. Miło widzieć Radomyślanki w niedzielę lub święto idące do kościoła, w samych jedwabiach i kapeluszach i niejedna bogactwem przewyższa damę miasta wielkiego, z tą różnicą, że nie wszystkie stosują się do chwilowej zmiany stroju. Twarze ich miłe i przyjemne, cera czerstwa i zdrowa – niestety rozpocząć z nimi rozmowę, okazuje się brak wszelkiego wychowania, po polsku nawet dobrze wysłowić się nie są w stanie. Czują to bardzo dobrze bo niektóre jak np. p. T. posyła swoje córki do Krakowa celem odpowiedniego wykształcenia. Obywatele chcieliby rozszerzyć szkołę, bo widzą konieczną tego potrzebę, przy handlu w dzisiejszych stosunkach i dlatego p. Ludwik Kostórkiewicz przyrzekł 200 złr, p Marcin Trybulec 100. Sumka zebrałaby się, gdyby tylko i Wysoka Rada szkolna raczyła niemijać Radomyśla, bo smutne doświadczenie uczy, iż przeznaczyła pieniądze na szkoły panieńskie tam, gdzieby się prędzej obejść mogło jak np. w Gdowie, a tymczasem przeminęła tak piękne i handlowe miasteczko Radomyśl, koniecznie potrzebujące lepszej szkoły niż obecna, która jest mała, wilgotna, ciemna. Jeden nauczyciel mając do 200 dzieci, uczy starsze z rana, a początkujące po południu. Byłoby ich nawet i 400 gdyby tylko szkoła pomieścić je mogła, ale jeden nauczyciel nie jest w stanie odpowiedzieć zadaniu, pomimo usilnej pracy swojej. Do rozszerzenia szkoły inaczej nie przyjdzie chyba drogą przymusową, bo Izraelici zawsze stawiają opór; pokładamy też niezachwianą nadzieję, że obecny Starosta Mielicki p. Beneschek, który dał dowody troskliwości o oświatę ludu, zajmie się i tutejszą szkołą co uczynić przyrzekł, gdy tylko szkołę w Mielcu wystawi.

Pod względem moralności Radomyślanki są charakteru nieskazitelnego – pomimo, że mężów po kilka miesięcy nie ma w domu, a często i po roku, nie usłyszysz nigdzie o niemoralnej osobie – niechby tylko Radomyślanka rozśmiała się do kogoś, lub zażartowała nieprzyzwoicie, wnet wieść gruchnęłaby po całym miasteczku i ta osoba nawetby w oczy drugim spojrzeć nie śmiała – same zatem Radomyślanki są stróżami moralności – i dałby Bóg, aby bezwyznaniowość wiedeńska do nas nie zawitała.

Dzisiaj Radomyślanie są dobrymi Polakami. Ale też i katolikami – do kościoła bardzo przywiązani, za czasu teraźniejszego proboszcza sprawili p. Aleksander Solarski i Jan Trybulski ambonę, X. proboszcz z dobrowolnych składek dwa ołtarze, zaś lichtarze i obrazy do jednego ci sami, co ambonę; do drugiego p. Karol Woliński i Franciszek Trybulec, a wielki ołtarz sam p. Ludwik Kostórkiewicz z żoną Antoniną. A gdy w czasie grasującej epidemii X. proboszcz przemówił do ludu, i na górze Przemienienia Pańskiego, gdzie niegdyś stał drewniany kościółek, oznajmił życzenie wymurowanie kościoła wotywnego na pamiątkę tej strasznej klęski, zaraz się zgłosili obywatele z ofiarami. I tak p. Ignacy Kalita 10,000 cegły, p. Teodor Wacławski 15,000, Dybowski 1,000, śp. Józef Trybulec w testamencie legował 30 korcy wapna, śp. Klos 480 złr., śp. Julia Wolińska 300 złr., p. Franciszek Szlajber 100 złr ofiarowali na ten cel.

Lecz i tu znalazł się Judasz, który jak niegdyś przy zbieraniu składek na ołtarze mówił: „co nam po więcej, mamy dosyć trzy ołtarze” – tak teraz podburzał mieszczan, aby na ten kościółek nic nie dawali. Cześć i sława tamtym, a temu odpuść Panie, bo on nie wie co czyni.

złr – jeden złoty reński = 100 krajcarów, srebrna moneta Austro-Węgier.

Rok 1880 Radomyśl w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego

Rok 1934, Czy Radomyśl Wielki w 1934 roku odzyskał prawa miejskie?

Często spotykam się z informacją, że Radomyśl odzyskał prawa miejskie w 1934 roku. Czy odzyskał?, czy je kiedyś utracił ?, nie jestem historykiem, więc definitywnie się nie wypowiadam. Ale dokumenty mówią za siebie. Wchodząca w życie ustawa z 23 marca 1933 roku, częściowo zmieniała ustrój terytorialny samorządów, a mianowicie zawieszała działalność gmin miejskich liczących poniżej 3000 mieszkańców. Jednak zarówno władze powiatowe w Mielcu jak i miejscowa zwierzchność gminna była zainteresowana utrzymaniem miejskiego charakteru Radomyśla, który po utracie praw miejskich przez Przecław i Rzochów był jedyną oprócz Mielca miejscowością, miastem w powiecie mieleckim po reorganizacji gmin w roku 1889.

Zdawało się, że sytuacja Radomyśla jest raczej przesądzona, głównie z powodu braku wymaganej liczby mieszkańców tj. 3000, jednak struktura gospodarcza przemawiała za przyznaniem mu charakteru gminy miejskiej. Starosta powiatu mieleckiego zlecił przygotowanie i powzięcie odpowiednio umotywowanej uchwały Rady Gminnej. Zebrana Rada Miejska w dniu 29 lipca 1933 roku pod przewodnictwem burmistrza Józefa Kality z udziałem 30 radnych postanowiła zwrócić się do Ministra Spraw Wewnętrznych przez Tymczasowy Wydział Powiatowy w Mielcu z prośbą, aby podniósł miasto do gmin miejskich rządzących się ustawą z 13 marca 1899 roku. Jak to motywowano: „wprawdzie miasto Radomyśl Wielki nie liczy ponad 3000 mieszkańców, jednakowoż tak struktura gospodarcza jak i charakter historyczny miasta przemawia z przyznaniem mu charakteru gminy miejskiej. Miasto Radomyśl W. jak wynika z zapisów ksiąg wójtowskich znajdujących się w Archiwum Ziemskim we Lwowie, miało charakter i przywileje miasta już od roku 1568 */ nadane przez wojewodę Mikołaja Firleja założyciela tegoż miasta, a potwierdzone przywilejem króla Stefana Batorego. Od tego czasu silnie się rozwijało jako centrum handlu nierogacizny i koni, i stało się punktem wymiany dóbr przyrody dla 50 gmin okolicznych, tym bardziej, że wsie te w promieniu 20 km nie posiadają żadnego miasta.” W dalszym wywodzie Rada Miejska zaznaczała, że posiada dobrze rozwinięty przemysł wędliniarski i czapkarski oraz eksportuje w dużej ilości mięso i wyroby mięsne. Argumentowano, istnieniem w mieście Cechu Rzeźników, Masarzy i Piekarzy, urzęduje Sąd Grodzki, który obejmuje swoim zasięgiem 22 okoliczne gminy.

Petycję podpisali radni: Saul Batheil, Rubin Gross, Jakób Griin, Mozes Padawer, Chaim Schcffifi, Wolf Brand, Stanisław Jajkiewicz, Hersch Dorf, Hersch Goldfinger, Mendel Honig, Michael Feder, Jozef Leibel, Dawid Brand, Szymon Eisland, Gold Schulim, Feliks Kralisz i Andrzej Jarosz.

Mimo naciągnięcia niektórych wskaźników nie dało się zwiększyć ilości ludności, która wynosiła na dzień 9 grudnia 1931 roku 2401 osób, w tym 60 % wyznania rzymsko-katolickiego, reszta mojżeszowego, 75 % ludności zajmowało się handlem, część w rzemiośle, a w małej ilości w rolnictwie i innych zawodach. Do najpilniejszych potrzeb miasta zaliczono budowę wodociągów i zakup sikawki motorowej ze względu na gęstość i wielką ilość budynków drewnianych w mieście.

22 września 1933 roku na posiedzeniu Tymczasowego Wydziału Powiatowego w Mielcu z udziałem starosty Zygfryda Schlichtinga i inspektora do spraw samorządu gminnego – Łacha, prośba Rady Gminnej w Radomyślu zyskała jednogłośne poparcie, przesłana do Ministra Spraw Wewnętrznych w Warszawie została pozytywnie załatwiona, dzięki czemu Radomyśl nie utracił praw miejskich,

*/ Księgi wójtowskie we Lwowie były prowadzone od roku 1583, a więc dwa lata później niż miasto otrzymało prawa miejskie, skąd taka data?.

Częściowo wykorzystano tekst M. Maciągi.

Rok 1939, Raport dowódcy obrony Radomyśla Wielkiego por. Tadeusza Józefa Pawulskiego z 5 komp. II baonu 49 Huculskiego Pułku Strzelców z Kołomyi.

II Baon wyładowuje się dnia 4 września w Bochni i po kilku dniach znajduje się na północnym przedmieściu Tarnowa – Klikowej, skąd mjr Łapiński miał zamiar przebić się przez Tarnów, który już był zajęty przez Niemców, by połączyć się z pułkiem, który miał być gdzieś 50 km na południowym wschodzie Tarnowa. Na szosie w połowie drogi do miasta zauważyłem 2 auta pancerne (lub czołgi, nie pamiętam) nieprzyjaciela ukryte za budynkami. Skierowałem się w rejon tych domków z I plutonem. Po krótkiej walce ogniowej załoga poczęła wyskakiwać i uciekać w kierunku miasta. Jednego oficera wziąłem do niewoli (należał do 10 pułku panc.) reszta została wybita. Ponieważ dowódca baonu stwierdził przeważające siły npla w mieście, wydał rozkaz wycofać się na skraj wsi, gdzie pozostaliśmy do zmroku wytrzymując coraz silniejszy ogień artylerii i ckm z miasta.

Przed wieczorem dowódca baonu wydał rozkaz wycofać się w kierunki Lisiej Góry – Radomyśl Wielki. Kompanie strzeleckie osłaniały wycofywanie się taborów, kompania ckm i pluton łączności. Z tego powodu w nocy nie mogły dołączyć do d-cy baonu, który pojechał za taborami, które szybciej się wycofały, oraz skierował je na inną drogę niż poprzednio planował. Dowódcy kompani strzeleckich nie wiedząc nic o zmianie rozkazu pomaszerowali do Lisiej Góry gdzie dowódcy baonu nie znaleźli. Dowódca 4-tej komp. kpt. Lewicki Jan objął dowództwo nad całością i zadecydował maszerować na Radomyśl Wielki. Ponieważ żołnierz był przemęczony po nieprzespanych trzech dobach, rozkazał złożyć tornistry i pozostawić je we wsi.

8 września około godz. 8 przybyliśmy do Radomyśla dając żołnierzom po drodze 1,5 godz. snu, podczas gdy sami oficerowie ubezpieczali batalion. Po przybyciu do Radomyśla po godz. wypoczynku nieznany pułkownik W.P. dał nam nowe zadanie. Ponieważ miasto było zakorkowane a patrole niemieckie stwierdzone w odległości kilku kilometrów, otrzymaliśmy rozkaz „Bronić wycofywanie taborów lub zginąć”. Wobec powyższego kpt. Lewicki wydał rozkaz do obrony na południowo – zachodnim skraju miasta. 5-ta kompania w prawo od szosy, 6-ta komp. w lewo, 4-ty bez I-go plutonu (poszedł z taborami), jako obwód. Batalion bez łączności, bez ckm i amunicji brak, ponieważ po walce pod Tarnowem nie było czasu uzupełnić. Stan fizyczny bardzo marny, ludzie głodni i niewyspani.

Około godz. 14-tej drobne oddziały npla podchodziły pod miasto i zaczęli nas ostrzeliwać. Stwierdziłem 3 karabiny maszynowe npla w odległości ok. 400 m, które kierowały ogniem na mój punkt. Równocześnie ostrzeżono mnie, że z tyłu z domów strzelają do mnie, o czym sam się równocześnie przekonałem. Ponieważ miałem za mało pola obserwacji przed sobą, postanowiłem wysunąć się z kompanią do przodu na stanowiska npla. Po zameldowaniu dowódcy baonu wykonałem krótkie natarcie 2 plutonami. Trzeci pozostawiłem w obwodzie w rejonie cmentarza na skraju miasta. Fałda terenowa przysłaniająca mi przedpole została zdobyta, zdobyte 2 km nieprzyjacielskie, obsługa wystrzelana. Ponieważ brakowało nam amunicji byłem zmuszony zdobytą rozdać pomiędzy strzelców. Po zorganizowaniu kompanii rozpoznałem na skraju lasu ok. 1,5 km. przed sobą ruch piechoty npla i kilka karabinów maszynowych na stanowiskach. W lesie stwierdziłem szum motorów podobny do motorów czołgów. Po chwili rozpoczął się ogień ckm i artylerii npla. Wkrótce stwierdziłem, że na szosie odległej ok. 4 km wiodącej od północy do lasu wyładowuje się piechota z aut w sile około baonu. Z dala widoczna była również nadjeżdżająca kolumna samochodów.

Ogień npla był bardzo silny, zadawał nam jednak małe straty. Dopiero około godz. 16-tej npl przerzucił ogień artylerii na miasto i nasze obwody. Równocześnie batalion piechoty niemieckiej wyruszył z lasu do natarcia. Miasto momentalnie stanęło w ogniu. Mój pluton obwodowy poniósł ciężkie straty od ognia artylerii, wobec czego kazałem się mu wycofać za miasto. Dowódca baonu ze swoim obwodem również wycofał się za miasto ok. 1 km w kierunku Mielca.

Natarcie niemieckie bardzo wolno posuwało się naprzód. My coraz dotkliwiej odczuwaliśmy brak amunicji. Rozkazałem kompanii bagnety nałożyć na kb i pokazać je do góry Niemcom. W ten sposób jeszcze przez pół godziny powstrzymaliśmy ich natarcie. Widząc wreszcie, że miasto kończy się palić i nie mogąc otrzymać łączności z dowódcą, postanowiłem się wycofać skrajem miasta, co wykonałem i dołączyłem z kompanią bez trzeciego plutonu do dowódcy baonu. Trzeci pluton wycofał się inną drogą i już więcej do kompanii nie dołączył.

Wkrótce również dołączył ze swoją kompanią por. Półchłopek Edward dowódca 6-tej kompanii. Podczas gdy dowódcy plutonów porządkowali swoje plutony, d-ca baonu dowódcy komp. i kilku podoficerów opóźniali npla ogniem r.k.m. i kb. Następnie dowódca baonu wydał rozkaz bym swoją kompanią dalej opóźniał npla i utrzymywał z nim styczność, a komp. 4-ta i 6-ta miały różnymi drogami dotrzeć do lasu odległego ok. 10 km w kierunku Mielca, gdzie w oznaczonym miejscu miał się zebrać baon. Rozpocząłem wycofywanie kompanii utrzymując styczność z przednią strażą npla złożoną z plutonu lekkich czołgów i piechoty na autach. Zmusiłem kilkakrotnie npla do zatrzymania i rozwinięcia się, ponieważ na szosie zauważyłem ogon naszych taborów, które npl ostrzeliwał z małych działek.

Pod wieczór, gdy tabory znikły w lesie postanowiłem również szybko wycofać się do lasu. W lesie nie spotkałem żadnej kompanii. Dołączył tylko do mnie podchor. Bohr z 4-tej kompanii z kilkoma strzelcami meldując mi, że 4-ta komp. została otoczona przez czołgi i wybita prawie doszczętnie. Dowódca komp. kpt. Lewicki prawdopodobnie zabity lub ciężko ranny. Wobec tego udałem się lasami w kierunku Mielca. Stan kompanii wyniósł po sprawdzeniu 2 oficerów i ok. 140 szeregowców. Ponieważ noc była ciemna dużo strzelców odłączyło się w lesie zasypiając po drodze ze zmęczenia. Przybyłem do Mielca o godz. 24-tej i nie mając się, komu zameldować rozlokowałem kompanię po kwaterach i zarządziłem odpoczynek.

O godz.1,30 obudził mnie mój zastępca ppor. rezerwy Byczkowski, meldując, że miasto jest już puste i z kierunku stacji kolejowej słychać jakieś detonacje.  Zaalarmowałem, więc kompanię i pomaszerowałem w kierunku Tarnobrzega. Do Tarnobrzega dostałem się ok. 14-tej dnia 9 września gdzie po kilku godzinach odpoczynku załadowałem kompanię na furmanki, którymi nocą wraz z masą innych taborów przedostałem się do Rozwadowa.

Z Rozwadowa skierowano mnie w dniu 10 września przez Nisko do miasta Zarzecza nad Sanem, gdzie organizowały się różne rozbite oddziały. W Zarzeczu zacząłem zbierać napotkanych żołnierzy swojego baonu oraz innych oddziałów takich, którzy mieli broń ze sobą. Dołączyło również kilka wozów taborów. Pod wieczór dnia 10 września napotkałem dowódcę baonu mjra Łopińskiego i dowódcę plutonu łączności por. Neuberga oraz kilku oficerów rezerwy ze swojego baonu. Przywieźli ze sobą 2-gą kuchnię i kilka podwód wkrótce dołączyło do nas 7 c.k.m. z różnych pułków.

npl – skrót od nieprzyjaciel

(Materiały z Archiwum Polskich Sił Zbrojnych w Instytucie im. gen. Władysława Sikorskiego w Londynie)

Rok 1941, Zeznania Jana Pielacha Komendanta Policji Państwowej w czasie II wojny światowej w Radomyślu Wielkim przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich we Wrocławiu w 1977 r.

PROTOKÓŁ PRZESŁUCHANIA ŚWIADKA.

(dane osobowe przesłuchujących i świadka, pouczenia)

Następnie świadek składa zeznania:

W czasie drugiej wojny światowej pracowałem, jako funkcjonariusz Policji Państwowej na posterunku w Jamnicy pow. Stanisławów (ZSRR) . W listopadzie 1939 r. przyjechałem z rodziną do moich rodziców zam. w Kowanówku pow. Oborniki Wielkopolskie.

W styczniu 1940 r. otrzymałem wezwanie do starostwa niemieckiego w Obornikach Wielkopolskich i po przesłuchaniu mnie dostałem polecenie wyjazdu do Krakowa i zgłoszenie się w komendzie Policji Polskiej w Krakowie. Następnie z Krakowa otrzymałem przydział do Policji Polskiej w Tarnobrzegu.

W lipcu 1941 r. przeniesiony zostałem do posterunku Policji Polskiej w Radomyślu Wielkim pow. Mielec i tu pracowałem do końca drugiej wojny światowej (od stycznia 1943 do sierpnia 1944 r. pełniłem funkcję komendanta tegoż posterunku). Radomyśl Wielki był w tym czasie siedzibą gminy wiejskiej, a jednocześnie miastem zamieszkałym przez około 1200 osób, w tym około 75-80 % narodowości żydowskiej. Posterunek Policji Polskiej w Radomyślu Wielkim podlegał bezpośrednio Komendzie Powiatowej Policji Polskiej w Dębicy oraz posterunkowi żandarmerii niemieckiej w Mielcu. Żandarmi z Mielca przyjeżdżali do nas jedynie w sprawach kontyngentów, kontroli cen i zwalczania pokątnego uboju i handlu. Latem 1942 r. Gestapo i żandarmi z Mielca rozpoczęli likwidację Żydów w Radomyślu Wielkim. Wcześniej jeszcze do Radomyśla Wielkiego ściągnięto rodziny żydowskie zamieszkałe w okolicznych wsiach. Mogło to być na przełomie miesiąca czerwca – lipca 1942 r. – do Radomyśla Wielkiego zjechało 4 – ch funkcjonariuszy Gestapo i trzech żandarmów z Mielca.

Z widzenia znałem wszystkich gestapowców, natomiast z nazwiska znałem dobrze Rudolfa Ziemmermanna gdyż był on miejscowym Niemcem pochodzącym z Czermina (kolonia niemiecka). Nazwiska komendanta Gestapo w Mielcu dokładnie nie mogę sobie przypomnieć – (nazywał się Hessler, Kesler lub Henschel). Obaj wymienieni wyżej z dwoma nieznanymi mi z nazwiskami byli obecni przy likwidacji Żydów w Radomyślu Wielkim. Z pośród żandarmów, którzy przyjechali na likwidację Żydów znałem nazwiska Schossengeier i Hutter. W dniu tym wszyscy Żydzi musieli zebrać się w Rynku w Radomyślu Wielkim.

Tu Gestapo i żandarmi oraz urzędnicy starostwa niemieckiego w Dębicy dokonali selekcji Żydów. Młodych, zdrowych i zdolnych do pracy – samych mężczyzn załadowano na samochody ciężarowe i wywieziono do Mielca do Zakładów Lotniczych, natomiast kobiety i dzieci odstawiono furmankami do Getta w Dębicy. Około 120 osób – starców i niedołężnych Żydów – gestapowcy i żandarmi wywieźli z Rynku w Radomyślu na cmentarz żydowski za miastem i tam wszystkich rozstrzelano. Wiadomo mi, że rozstrzelaniem Żydów na cmentarzu w Radomyślu Wielkim zajmowali się trzej gestapowcy – wśród nich był Ziemmermann oraz trzej żandarmi. Natomiast szef Gestapo – brał udział w transporcie Żydów na cmentarz, lecz zaraz wrócił na Rynek i zajął się zabezpieczeniem pakunków pozostawionych przez Żydów.

Policja Państwowa nie brała udziału w tej akcji likwidacji Żydów. Rozstrzeliwanie Żydów na cmentarzu trwało od godz. 11,00 do około 10,00. Wieczorem tego dnia byłem na cmentarzu i widziałem mogiłę, w której pochowano zastrzelonych Żydów. Mogiła mogła mieć długość 20 m, szerokość 2,5 m, zwłoki były już zasypane ziemią. Kopaniem mogiły i zasypywaniem zajmowali się sami Żydzi. Nadmieniam, że przed samą akcją likwidacji Żydów – pewna ilość osób i rodzin zdążyła uciec z miasta i ukryła się w okolicznych wioskach i lasach.

Podaję opis sylwetek gestapowców i żandarmów znanych mi osobiście:

  1. Rudolf Ziemmermann pochodził ze wsi Czermin (Hohenbach), był on w wieku około 28 lat, wysoki – około 180 cm, krępej budowy ciała, włosy – odcień rudawy, piegowaty.
  2. Schossengeier – imienia nie pamiętam, z pochodzenia austriackiego, wiek 35 lat, wzrost 168 cm, szczupła twarz, włosy rude, na jednej dłoni ślady kalectwa.
  3. Franz Hutter – z Austrii, wzrost 168 cm, średniej budowy ciała, brunet.

W dniu egzekucji Żydów ja z policjantami z Radomyśla Wielkiego przebywaliśmy na posterunku policji polskiej. Osobiście byłem świadkiem rozstrzelania rodziny Szocików to jest Józefa i Bolesława oraz Mariana Rusinowskiego, a także Juliana i Władysława Szenbabów. Zdarzenie to miało miejsce latem 1943 r. Pamiętam, że wówczas – dnia i miesiąca nie pamiętam, – lecz było to rano w niedzielę do Radomyśla Wielkiego przyjechało trzech gestapowców na czele z komendantem Gestapo Tomajerem z Mielca. Polecili nam abyśmy wraz z nimi pojechali do mieszkania Józefa Szocika zam. W Dulczy Małej. Tam gestapowcy przeprowadzili rewizję w mieszkaniu, a następnie wraz z Józefem Szocikiem udali się do zabudowań Bolesława Szocika i jego przyrodniego brata – Mariana Rusinowskiego.

W tym czasie gestapowiec przywiózł do Dulczy Małej – Juliana i Władysława Szeńbabów zam. w Wadowicach. Wszystkich aresztowanych zaprowadzili gestapowcy pod las w odległości około 500 m. od zabudowań wójta Jarosza Stanisława i tam ich wszystkich rozstrzelano. Widziałem z odległości około 400 m. od miejsca egzekucji, że do zatrzymanych braci Szocików, Rusinowskiego i Szeńbabów strzelał komendant Gestapo Tomajer, a z nim był jeszcze jeden z podległych mu funkcjonariuszy Gestapo.

W tym zdarzeniu nie byli rozstrzelani ani zatrzymani Józef Dyba ani Stanisław Giża. Nie znałem Józefa Dyby ani Stanisława Giży i nie wiem gdzie oni zamieszkiwali i kiedy zginęli. Jeśli chodzi o zastrzelenie Żydów w lesie na terenie Dulczy Wielkiej kilku Żydów, to dokonał tego specjalny oddział żandarmerii wojskowej (Sonderdienst) z Mielca. Pamiętam, że mogło to być jesienią 1943 r., do naszego posterunku w Radomyślu przyjechało około 20 żandarmów i kazali się zaprowadzić do leśniczego w Dulczy Wielkiej. Nazwiska leśniczego dokładnie nie przypominam sobie, lecz prawdopodobnie nazywał się Bronik. Od leśniczego żandarmi zażądali zwołania służby leśnej – gajowych, a następnie kazali się zaprowadzić do lasu. Nie wiem czy żandarmi znali w lesie miejsca ukrywania się Żydów czy też natrafili przypadkowo na bunkier gdzie przebywało trzech Żydów – i tam ich żandarmi zastrzelili. Widziałem ten wypadek i stwierdzam, że w bunkrze było trzech Żydów, prawdopodobnie mieszkańców tej wsi.

Po zakończeniu akcji zastrzelenia Żydów w lesie w Dulczy Wielkiej – żandarmi wracali do Mielca i po drodze zajechali do Podborza. Tu spalili 21 gospodarstw. Ja nie byłem świadkiem tego zdarzenia i nie mogę bliżej opisać tej akcji.

Poza wyżej opisanymi mordami dokonanymi przez Gestapo i żandarmów z Mielca – nie byłem świadkiem innych zbrodni. W szczególności nie są mi znane zbrodnie mordów Cyganów w 1943 r. w Dąbrówce Wisłockiej i w Trześniu oraz zastrzelenia Żydów w Przecławiu w 1942/1943 r.

Z posterunku Policji Polskiej w Radomyślu Wielkim żaden z policjantów nie brał udziału w akcjach przeciwko Żydom w Przecławiu. Nie wiem czy we dworze w Przecławiu kwaterowali Niemcy. Nie znałem wówczas nazwiska – Barana i ni wiem, kim on był i gdzie mieszkał w czasie okupacji. Nie są mi osobiście znane inne wypadki zbrodni morderstw popełnionych przez Gestapo i żandarmów z Mielca.

Na tym protokół zakończono i podpisano.

(trzy podpisy, zachowano oryginalną pisownię tekstu i nazwisk)