RYBA Tomasz
RYBA Tomasz, urodzony 16 lipca 1900 r. w Dulczy Wielkiej, syn Filipa i Agaty z domu Kujawska. Podczas I wojny światowej dostał się do armii rosyjskiej i po 5 latach niewoli powrócił w rodzinne strony. Należał do ludzi tego okresu, tej epoki, którzy przeżyli wiele, a zachowali się z ogromną lojalnością do tych, wśród których żyli. Obdarzony był wieloma umiejętnościami, które w pełni wykorzystał dla dobra ludzi. Studiując dwie książki z zakresu weterynarii, które przechowywał z wielką pieczołowitością, do których często zaglądał. Leczył zwierzęta o każdej porze dnia i nocy ktoś pukał do okna wołając Tomku ratuj, bo krowa lub inne zwierzę domowe zachorowało, on wstawał i z pośpiechem szedł pomagać. Na tym polu miał znaczne sukcesy, znany był nie tylko w Dulczy, ale i w sąsiednich wsiach. W tym czasie bydło bardzo chorowało a on z jednej furmanki przesiadał się na drugą.
Często pomagał ludziom, córka wspomina scenę jak stary człowiek siedzący na małym stołeczku czekał na ojca, a z jego ręki kapała krew na podłogę. Opatrywał rany, składał złamane kości rąk i nóg, nastawiał zwichnięcia wykonując to lepiej niż niejeden chirurg.
Podczas wojny z płonącego kościoła ratował z ks. Szafrańskim Najświętszy sakrament i inne przedmioty sakralne.
Był listonoszem, strażakiem, gońcem gromadzkim, gdy Niemcy przyjeżdżali do wsi po kogoś, starał się uprzedzić, pomógł w ucieczce ks. Bronisławowi Rybie, gdy przyszli go aresztować. Pełnił obowiązki kościelnego, lubił śpiewać i organizował we wsi Kolendę z postaciami biblijnymi, a cały dochód przeznaczony był na budowę kościoła. Po wojnie okazało się, że umie ociosywać drewno i budować domy. W jego domu przykrytym częściowo dachem mieszkało 21 osób, dopiero zaczęli ubywać, gdy ojciec budował im domy. A później chłopi przychodzili do niego i przy stole z lampą naftową dyskutowali o budowie nowego kościoła. O tym, że w Radomyślu jest dużo zniszczonych domów i jest dobra cegła, którą można przywieźć, przywozili cegłę, czym kto mógł po dziurawej i wyboistej drodze z Radomyśla a starcy, kobiety i dzieci ociosywali je z zaprawy.
Zbierał pieniądze na budowę kościoła, nikt nie chciał pokwitowań, cieszył się ogromnym zaufaniem i szacunkiem ludzkim. Gdy ciężko zachorował, ludzie pytali się, dlaczego?, ale na to nie było odpowiedzi.
Zmarł 8 maja 1973 roku żegnany z wielkim żalem przez całą społeczność lokalną. Był zwykłym prostym, człowiekiem, ale całym swoim życiem zasługuje na to, aby znaleźć się w naszej encyklopedii.