GRUCHAŁA Maria
GRUCHAŁA Maria z domu Ryba, urodzona 14 grudnia 1889 roku w Dulczy Małej gm. Radomyśl Wielki, córka Wojciecha i Reginy Giża.
Po śmierci matki ojciec w 1907 roku, jako młodą dziewczynę oddał na służbę do oficera żandarmerii o nazwisku Gruchała w Tarnowie. Tam po kilku latach, jako że była ładną dziewczyną, zakochał się w niej syn właściciela Gabriel i młodzi wzięli ślub. Maria urodziła mu trzy córki: Józefę, Helenę i Marię. Gabriel pracował w żandarmerii i pełnił różne funkcje, później w Policji Państwowej. W roku 1920 walczył w obronie ojczyzny i w nagrodę otrzymał kawał dobrej ziemi na Wołyniu w miejscowości Pobużany Kolonia w powiecie Kamionka Strumiłowska. Tam się osiedlili, pobudowali budynki i wspólnie gospodarowali, Maria urodziła mu kolejne dzieci: Michalinę, Genowefę, Adama i Stanisława. Najstarsza córka Józefa w 1934 roku wyszła za mąż za Jana Pawełczaka urodzonego na Wołyniu w sąsiedniej miejscowości, byłego wojskowego służącego w !9-tym Pułku Ułanów Wołyńskich w Równem i zamieszkali w Wodzinowie koło Włodzimierza. Także druga córka wyszła za mąż za Antoniego Szpalę.
Po wybuchu II wojny Światowej i wkroczeniu wojsk sowieckich rodzina Gruchałów, jako osadnicy wojskowi zostali potraktowani, jako wrogowie ludu i 13 lutego 1940 roku zostali wywiezieni na zesłanie na Sybir. Wcześniej o tym zamiarze rodzina została poinformowana przez służącego Ukraińca, wobec czego Helena z mężem i 16-letnią siostrą Marią udały się do siostry Józefy do sąsiedniej wsi.
Maria Gruchała z mężem i czwórką nieletnich dzieci bydlęcymi wagonami zostali wiezieni przez kilka tygodni na Sybir i po drodze wszystkie dzieci zmarły. Na zesłaniu zmarli też Maria i Gabriel. Helena z mężem i siostrą Marią również nie uniknęli wywózki i trafiły aż za Bajkał, tam ciężko pracowali w tajdze przy wyrębie lasu.
Antoni Szpala zaciągnął się do organizowanej armii gen Andersa, ewakuując się z nią przez Iran i walczył w jej szeregach do końca wojny w wojskach pancernych gen. Maczka. W bitwie pod Arnhem został ranny i trafił do szpitala, tam zapoznał przyszłą żonę nie wiedząc, że pierwsza żona żyje i osiadł w Anglii.
Wspomniane córki Helena i Maria przeżyły zesłanie, wróciły do Polski pociągiem, jako repatriantki i trafiły do Oławy koło Wrocławia. Przez Czerwony Krzyż poszukiwały rodziny i dowiedziały się, że w Lisewie obok Chełmna nad Wisłą, na Pomorzu osiedliła się jej siostra Józefa wraz z rodziną i tam do niej pojechały.
Siostra Józefa wraz z rodziną uniknęła wywózki, gdyż rodzina męża była tam osiedlona od kilku pokoleń, jednak ciągle narażeni byli na utratę życia przez bandy UPA. Jesienią 1943 roku spakowali, co najcenniejszy dobytek na wozy i wraz z rodzinami rodzeństwa Jana schronili się we Włodzimierzu widząc już za sobą łuny palonych wiosek i tak przez tułaczkę ponad rok jesienią 1944 udało im się dotrzeć do Polski do Werbkowic koło Lublina. W 1945 roku zostali skierowani na Pomorze, tam otrzymali poniemieckie gospodarstwo w Lisewie. Do nich też przybyły siostry Helena i Maria, która zapoznała w sąsiedniej miejscowości Konstantego Kuropatnickiego, poślubiła go i osiadła z mężem i Heleną w Wałczu na Pomorzu.
Kuropatniccy często odwiedzali rodzinę Franciszka Ryby w Dulczy małej, utrzymując z nią kontakty przez następne pokolenia do dnia dzisiejszego. Córka Józefy Lida Pawełczak po ukończeniu Wydziału Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, wstąpiła do Zakonu Sióstr Albertynek i jest znaną malarką.
Tak zawiłe były losy mieszkańców naszej Gminy, przeżyli wyzwolenie przez Sowietów, wywózkę w głąb Rosji, pracę ponad siły i tylko szczęśliwcom udało się wrócić do Ojczyzny.